Archiwum listopad 2002


lis 30 2002 *** Piątek, droga..
Komentarze: 0

Kiedy szedłem ulicą przed siebie,
kiedy psy na mnie szczekały,
jak na dojżałego Józia,
kiedy cienie wychylały się
spod chłodnych konarów drzew,
zawołał ktoś do mnie znieniacka,
mrocznymi światłami paląc
i głos jego tak znany,
jak gdyby, mój on własny.

Wyzwiska, obelgi do mnie dotarły,
przekleństwem zdania zakończone,
to wszystko już wcześniej poznałem,
więrcąc mą duszę dogłębną
i z wielkim żalem,
czy tylko tyle,
spytałem,
czy tak pusty jestem, we wnętrzu swoim,
że słowa kończą się, po pierwszej stronie,
czy umysł zapchany po granic granice,
że zasób już wszystkie zapchał komory.

Sam się zmieniłem, w moje odbicie,
szukając błędnych i krętych odpowiedzi,
zniknął, przy ciemności własnej latarni,
zostawiając mnie z ciężką głową,
postąpiłem więc krok, na beton stalowy,
dymem się stając, w górę wzlatując.

29.11.2002

s3kvir : :
lis 27 2002 *** Wiatr Twoich słów
Komentarze: 1

Rzekłaś kiedyś, że to my tworzymy wiatr,
wzbudzający fale i gnający przez gaje,
chwytający obazy ludzkich dni, zwyczajnych,
oraz głoszący muzykę przemijalności.

Mówiłaś, a ja nie słuchałem,
głuchym śmiechem zasłonięty.

Skończyłaś, wiatrem uniesiona
i wzniosłaś się na wyżyny,
pośród których mieliśmy zasiąść.

Oprzytomniałem, za póżno jednak,
by słowa Twoje dotarły do mych uszu,
roznoszone przez uciekający wiatr.

s3kvir : :
lis 27 2002 *** Zawiało chłodem
Komentarze: 1

Otwarłem oczy i zobaczyłem
te wszystkie osoby
oczekujące czegoś od Ciebie.

Stałeś w głębi bagna,
przyduszony hasłami z reklamy,
a ja widziałem tylko
obumarły wyraz twarzy Twojej.

Wiem, że chwycić chciałeś
sztandar własnego ogrodu,
jednak ziejące wskazówkami oczy,
próby w piach zmieniały.

Krzyk się potężny rodził,
z płuc kruchych i cienkich,
nikt wołania nie słyszał,
zawiało chłodem na twarzy.

s3kvir : :
lis 26 2002 *** Trzeba
Komentarze: 3

Coś mnie głęboko ciśnie,
uwiera w samym środku szczęścia,
gdy zbrodnia nikczemna,
trwa w pędnym bezruchu,
a kara jest ślepa.

Można usiąść
i przycisnąć dłonie
do oczu wylewnych,
znajdując w tym spokój.

To nie jest rozwiązanie!

Bezmyślne myślenie
świata nie uleczy,
a płacz najgorszy,
duszy nie obroni.

To co zrobić,
gdy osoba bliska,
pojmana zostaje
sprawiedliwymi
(w oczach Jego)
kajdanami bólu?

Co poczynić,
wśród ciepła zimnego,
wśród mojego uśmiechu,
a jej okrzyku cierpienia?

Żywcem bym spłonął,
na palu przybity,
pomiędzy obelgami ulicy,
gdyby tylko ludzie mi bliscy,
z sercem otwartym
i zdrowia trzeźwością,
godnie życie przeżyli.

Za dużo martwych min
dziś w domach,
ciągle za dużo nas,
złapmy promienne powietrze
rano,
zmieńmy cały świat.

s3kvir : :
lis 23 2002 *** Tkwi
Komentarze: 3

Łatwo powiedzieć szkoda,
po niczym co miało być.
Łatwo powiedzieć kocham,
gdy chodzi tylko o seks.
Łatwo wymówić pogardę,
dla słabego człowieka.
Łatwo zmarnować życie,
myśląc a co mogło być.

Ciągle żądamy uczucia,
poszanowania dla swojej osoby,
znalezienia połówki
i złapania śmiałości.

Ciągle czegoś żądamy,
od mizernego świata,
ofiarującego tyle,
dla nam wciąż za mało.

Ciągle zamartwiamy duszę,
wołaniami o dzień,
przynoszący ludzi dobrych,
łamiący ukryte lęki,
a niszczący nasze zło.

Problem tkwi w tobie,
mnie, nim i niej,
bo niezważając na innych,
wciąż stoimy w nieBycie,
zamiast naprzód iść.

s3kvir : :