*** Na krańcu słonecznego lata
Komentarze: 1
Płynąłem raz łódką czerwoną,
Pajając się natury cudami,
Po jeziorze Gromem nazwanym.
Całe zapasy na wyprawę wzięte,
Raz po raz karmiły pływające stworki,
Trzepoczące płetwalską wodą.
Zbliżyłem się w czasie tym,
Do południowego odnoga Gromu,
Gęstniejącego od płacht liściastych.
Nawet nie zauważył,
Kiedym obwiązany przywarłem,
Do korzeni martwego drzewa.
A wiedząc o mroku niedługim,
Poczynać zacząłem starania,
Wyrwania się z tego obłedu.
Na nic się zdały zwarte muskuły,
Bom w chwili trworznej,
Doświadczył widma ułomnego.
Już mdleć poczynałem strachem objęty,
Gdy duch oddalił pędem się świetlnym,
Pozostawiając kryształ bijący.
Wtem na kolana spadłem odciemiężony,
A widząc cuda nieziemskie,
Poczołem uciekać w nieznane kierunki.
W dni wiele po tym zdarzeniu,
Znalazłem w kubraka kieszeni,
Przedmiot niemały, wygraderowany.
A napis oświadczał, (lśniąc przezroczyście)
O wizycie przebytej,
Na krańcu słonecznego lata.
Dodaj komentarz