sie 21 2002

*** Na krańcu słonecznego lata


Komentarze: 1

Płynąłem raz łódką czerwoną,
Pajając się natury cudami,
Po jeziorze Gromem nazwanym.

Całe zapasy na wyprawę wzięte,
Raz po raz karmiły pływające stworki,
Trzepoczące płetwalską wodą.

Zbliżyłem się w czasie tym,
Do południowego odnoga Gromu,
Gęstniejącego od płacht liściastych.

Nawet nie zauważył,
Kiedym obwiązany przywarłem,
Do korzeni martwego drzewa.

A wiedząc o mroku niedługim,
Poczynać zacząłem starania,
Wyrwania się z tego obłedu.

Na nic się zdały zwarte muskuły,
Bom w chwili trworznej,
Doświadczył widma ułomnego.

Już mdleć poczynałem strachem objęty,
Gdy duch oddalił pędem się świetlnym,
Pozostawiając kryształ bijący.

Wtem na kolana spadłem odciemiężony,
A widząc cuda nieziemskie,
Poczołem uciekać w nieznane kierunki.

W dni wiele po tym zdarzeniu,
Znalazłem w kubraka kieszeni,
Przedmiot niemały, wygraderowany.

A napis oświadczał, (lśniąc przezroczyście)
O wizycie przebytej,
Na krańcu słonecznego lata.

s3kvir : :
MF
21 sierpnia 2002, 21:08
Powiedz mi jedną rzecz. Jak możesz pisać :"to miejsce jest puste, jak puste są moje słowa" Prosze, ale to natychmiast mi to skasować. Bo inaczej się zeźle, wrrrr

Dodaj komentarz