*** Płomyk
Komentarze: 10
Różowy promyk przedarł się raz z nieba,
schyłkiem spadając i raniąc własne wdzięka.
Brudny i rozdarty tak, zmierzał ulicą deszczową,
wśród ciemości strasznej, nocą okrytą.
Gdy sił już zabrakło, by dom swój odnaleźć,
spotkał on kłębek, świetlisty jak ranek,
kiedy ostatni raz widział, rodzinę promienną
i wzgórze, dolinę, w kłębie dymu zaklętą.
Istota niezwykła, rękę włąsną podała,
a płomyk nieruchomy, ducha już oddawał,
wtem przyszło bicie, szybkie i rytmiczne,
to serce powracało, a z nim całe życie.
Płomyk ogarnął siebie i swoje poszycie,
hołd składając pannie, pięknej - nieuwierzycie.
Rumieńce kłębka, tak wybielały,
że w chwili trwogiej, w płomyk się zmienały.
Co za radość, uśmiech i szaleństwo głośne,
wstąpiły w różowego przybysza,
który widząc przyszłość swoją,
łapie niewiastę, aż dym ucieka.
Lecę w górę, czym prędzej do nieba,
by zaznać spokoju, w miejscu wiecznego tworzenia.
(yeah....your lies, your world, is biuld around...)
Dodaj komentarz