Archiwum wrzesień 2002, strona 2


wrz 18 2002 *** Liście
Komentarze: 0

Wokoło,
obarczone zimnym ciężarem,
spadają chłodno, wirując w podskokach,
z jednego prądu na drugi,
łaskocząc wiaterek zmęczony,
zmiennością odcieni jesiennych.

Biją bezgłośnie szarawe ulice,
gniotąc towarzyszy, braci swoich!

A jedyny ogonek, oznakowanie,
wciąż porusza się rytmicznie,
znaki dając,
by nie zapomniano.

s3kvir : :
wrz 17 2002 *** Zmiana
Komentarze: 0

Niewinne rumieńce na polach młodych,
Czarowne uroki gorących krajobrazów,
Przywarte donośnymi dźwiękami gruntu,
Usłyszane na krańcach ośrodków naszych!

Czas nastał sposobny,
ciężki, ale jakże wytworny!
by obłoki lekkie
zaległy obfitością niebiańską,
pagórki i wzgórza,
doliny i przełęcze,
wzdychające dawną wiarą, tamtejszą!
Przywarły zielenią oblicza,
te nasze.

s3kvir : :
wrz 16 2002 *** .dwa [z wygnania]
Komentarze: 1


*** Normalny dzień

Nabrzmiały policzek smutku,
Ugina się pod ciężarem łez
Spadających kroplami mojego bólu.

Ten słonawy posmak życia,
Wdziera się w usta, rozdzierając
Płuca zimną rozpaczą serca.

Wchłaniam i trawię resztki
Mojej goryczy, a kolejna myśl
Znów rozwiera powiekę płaczu.

"Samotność to taka straszna trwoga(..)"
[13.09.2002]

*** Gdy okno otwarte

Co dzień gdy okno otwarte,
Nawołuję cicho wiatrem,
Barwną czerwień serca Twego.

Wydobywam słowa najskrytsze,
Z zakamarków czarnych ulic,
Kalających kamienne posągi uczuć.

Targam strunami duszy,
By wydobyć rozkoszy dzwięki,
Pośród krzyków samotnych drzew.
[15/16.09.2002]

s3kvir : :
wrz 16 2002 *** Miasto
Komentarze: 1

Zagłuszają
dźwiękiem bez fonii,
ukryte konary rozwartych łodyg,
szelest kamienny
Płynący
rozczepionymi falami drobnego wyrazu.

Wybija rozterki sumiennych ścieżek,
konających pod stopami matropolii
tłumu
pył niewidoczny,
świtem rodzonym przytargany.

Zasypia, marmurową fazą REM
kołysząc machinalne dziecię
widnokrąg horyzontalny.

s3kvir : :
wrz 08 2002 Tym razem bez..
Komentarze: 3

Tym razem bez chaotycznych wierszy.

Myślami jestem ostatnio daleko, odkąd moje 3 wiersze zostały "rozebrane na części" przez znawcę tematu pisania poezji. Jak pewnie myślicie, krytyka nie była zbyt pochlebna. To nic, ponieważ, tak na prawdę, ostre, ale za razem przemyślane komentarze, dają wiele do myślenia.

Począłem zastanawiać się co jest wyznacznikiem poezji.
Jak dotąd, tworzyłem swoją rzeczywistość, w sposób mnie tylko znany, na własnych dogmatach i założeniach, z własnymi prawami, także słowymi. Myślałem, że to autor ma nad wszystkim kontrolę, może budować i burzyć wymyślone światy, że czuje się w nich, jak ryba w wodzie. Ostatnio jednak się pozmieniało.
Po wydanych opiniach, autorska ziemia, zaczęła się zapadać, pod przyjętymi ogólnie zasadami pisania. Słowa moje, przelane na papier, stały się tylko błędnymi i chaotycznymi wyrazami, nie mieszczącymi się w ramach, uznanych za jednolite dla całego pisarstwa. Poczułem, że pałeczka, za pomocą której kreowałem, została brutalnie odebrana z mych rąk. A bez niej zobaczyłem moje teksty z całkiem innej perspektywy. Sam nie wiem czy to dobrze, czy źle.

Gdzie tkwi granica, własnych myśli, wyrazów, zdań, po której przekroczeniu, stykamy się z brudną rzeczywistością, niezrozumiałych prawd? Czy subiektywne ocenianie swoich zachowań, jest przyćmione wyobrażeniami o lepszym świecie, z którego wyrwać nas może jedynie obiektywizm drugiego człowieka?

Gdzie się kończą nasze marzenia, a zaczynają powszechnie zatwierdzane, konsumenckie pragnienia?

s3kvir : :