Archiwum sierpień 2002, strona 2


sie 23 2002 *** [przyjaźń]
Komentarze: 2

Siła magiczna godnych poglądów
I wiecznych postanowień,
Trwa w związku przyjaźni.

To tu w tym miejscu,
Zwykła rozmowa o życiu,
W pasję się przemieniła,
Otwierając wrota do zapomnienia
I spoglądając oczami twymi,
Na me własne ja.

Niech trwa ta siła,
Upleciona więzami duszy,
Radując się ze zwyczajnego
Bycia.

s3kvir : :
sie 23 2002 *** Maluczcy
Komentarze: 1

Motyle zlatują się nad martwą ciszą,
Pryskając skrzydełkami kropelki krwi,
Na strony pobliskiej ułomności.

Ta w pędzie szlonych ludzi,
Rozczepia granaty schowanej paranoji,
Trzęsąc pierzem obłudnie spojżenia.

Na wszystko z góry spogląda myśl trwoża,
Śmiejąc się z głupoty maluczkich..

s3kvir : :
sie 22 2002 *** [Marzenie]
Komentarze: 4

Wybrzeża gorącej namiętności,
Płoną ogniem wiecznego pożądania.

I nawet zlodowaciałe serce strachu,
Paruje przed siłą miłości.

s3kvir : :
sie 21 2002 *** Na krańcu słonecznego lata
Komentarze: 1

Płynąłem raz łódką czerwoną,
Pajając się natury cudami,
Po jeziorze Gromem nazwanym.

Całe zapasy na wyprawę wzięte,
Raz po raz karmiły pływające stworki,
Trzepoczące płetwalską wodą.

Zbliżyłem się w czasie tym,
Do południowego odnoga Gromu,
Gęstniejącego od płacht liściastych.

Nawet nie zauważył,
Kiedym obwiązany przywarłem,
Do korzeni martwego drzewa.

A wiedząc o mroku niedługim,
Poczynać zacząłem starania,
Wyrwania się z tego obłedu.

Na nic się zdały zwarte muskuły,
Bom w chwili trworznej,
Doświadczył widma ułomnego.

Już mdleć poczynałem strachem objęty,
Gdy duch oddalił pędem się świetlnym,
Pozostawiając kryształ bijący.

Wtem na kolana spadłem odciemiężony,
A widząc cuda nieziemskie,
Poczołem uciekać w nieznane kierunki.

W dni wiele po tym zdarzeniu,
Znalazłem w kubraka kieszeni,
Przedmiot niemały, wygraderowany.

A napis oświadczał, (lśniąc przezroczyście)
O wizycie przebytej,
Na krańcu słonecznego lata.

s3kvir : :
sie 21 2002 *** Noc wietrzna[..]
Komentarze: 3

Noc wietrzna już była,
Gdym drogą przemierzał,
Do zaułku chłodnego.

Przesałem opierać się woli,
Cisnięty na ciemiężną ścianę,
Wytartą latami deszczów.

Tam obraz się zwrócił,
W cienie młodej dziewczyny,
Błędzącej myślami przebiegle.

I gdym ręką chciał pochwycić,
Szal wrzącego paszczą wampira,
Przebłysk wyjawił promienie.

Kości i skóra w proch przemienione,
Dotarły do gleby ciemrawej,
Wijąc się wstęgą połysku.

s3kvir : :