Komentarze: 0
Koniec
początkiem się staje
to co wczoraj zimą
dzisiaj już latem
smutek wieczorem
z rana rodość
miłość serdeczna
moment
obojętność paniczna
wszystko jak wstęga
Mbiusa
koniec
początkiem się staje
Koniec
początkiem się staje
to co wczoraj zimą
dzisiaj już latem
smutek wieczorem
z rana rodość
miłość serdeczna
moment
obojętność paniczna
wszystko jak wstęga
Mbiusa
koniec
początkiem się staje
Poranek
Oczy otwarte, a zza nich obojętny człowiek, zagląda we własną duszę.
Ciągle próbuje odkryć coś w sobie, choćby cząstkę, małą wysepkę, ale nic,
pustka, wieczna bezkresna pustka, wytarta z chwil radośći, niesie dalekie
i martwe echo, czasami zdaje się, że krzyk niemowy.
Południe
Uśmiechnięte buzie znajomych, tylko znajomych, wsiadają do autobusu
i z wyraźną ulgą patrzą na zamykające się drzwi, jakby był to ostatni
pomost łączący ich z chorymi nauczycielami, myślącymi tylko o swoim
przedmiocie. Oni to też ludzie, też mają uczucia. Ślepcy.
Wieczór
W mieszkaniu aż huczy. Ktoś przychodzi, ktoś inny wychodzi. Telewizja głośno
puszczona, by zagłuszyć mowę innych domowników, by odłączyć się od rodziny.
Więzy dawno zerwane, oddalają się. Nikt nie zauważa, tak jak siebie na wzajem.
Wołanie tu nie istnieje, istnieją tylko media. Byle by samotność, byle nie sama.
Północ
Kojąca cisza, przenika ciało sparaliżowane urojonymi lękami. Lekka muzyka gra
w tle, wzruszając stukot klawiszy i zaspokaja atmosferę, innę co piosenkę.
Niewyraźna, pochylona postać patrzy w magiczny cud techniki, chcąc zniknąć.
Klawisze stukają, marzenia nie istnieją, jest tylko smutek.
miałem nadzieję
Ona
miałem nadzieję
odnalazłem
miałem nadzieję
zmieniłem się
miałem nadzieję
koniec łez
miałem nadzieję
będę świeży
miałem nadzieję
pożyję
miałem nadzieję
nie zepsuję
miałem nadzieję
..
Dym
palonego ogniska
otrzeźwiał klimat
Menażki brzęczały
łamiąc chłodną ciszę
Karabiny
oparte o skałę
uciekły z myśli
Krzycząca wojna zamarła
blaskiem księżyca okryta
Noc
oblana czernią
była wczorajszą
Promyk leśnego życia
walką jutra ich zbudził
Początek to była czysta fantazja,
trochę nieśmiałości, drobne uśmiechy
i już jedna paczka
(jak to zawsze bywa
- z paroma wyjątkami..).
Dorastaliśmy, a co za tym idzie
następowały zmiany,
niekiedy bolesne i smutne,
także i wesołe.
Konflikty, to były
"wypadki przy pracy";
dostrzegaliśmy dominację.
Jedni odchodzili,
wyklęci przez paczkę,
inni przychodzili
łamiąc starą architekturę;
podwaliny już dawno
usypane zostały..
Nastąpił krach,
morze zamarzło
i podział
z początku niemożliwy,
faktem się stał.
To niecałe cztery lata,
różne lata,
przyjaźni i wrogów,
poświęceń i odstępstw.
To co nas łączy
dzieli zarazem.
I nawet ja,
w środku tego zgiełku
dalej mam problem,
w którę stronę
postawić stopę.
Klasa - namiastka społeczeństwa,
pewnej grupy..
Klasa - pusta ulica,
z żarzącą się żarówką..