Komentarze: 3
Coś mnie głęboko ciśnie,
uwiera w samym środku szczęścia,
gdy zbrodnia nikczemna,
trwa w pędnym bezruchu,
a kara jest ślepa.
Można usiąść
i przycisnąć dłonie
do oczu wylewnych,
znajdując w tym spokój.
To nie jest rozwiązanie!
Bezmyślne myślenie
świata nie uleczy,
a płacz najgorszy,
duszy nie obroni.
To co zrobić,
gdy osoba bliska,
pojmana zostaje
sprawiedliwymi
(w oczach Jego)
kajdanami bólu?
Co poczynić,
wśród ciepła zimnego,
wśród mojego uśmiechu,
a jej okrzyku cierpienia?
Żywcem bym spłonął,
na palu przybity,
pomiędzy obelgami ulicy,
gdyby tylko ludzie mi bliscy,
z sercem otwartym
i zdrowia trzeźwością,
godnie życie przeżyli.
Za dużo martwych min
dziś w domach,
ciągle za dużo nas,
złapmy promienne powietrze
rano,
zmieńmy cały świat.